poniedziałek, 20 czerwca 2016

• POŻAR - 2



     - Kochanie, piękny występ. - Powiedział i przytulił mnie mocno do siebie, - Jestem z Ciebie dumny. Na pewno wygrasz.
Odwzajemniłam uścisk i rzekłam.
- Dziękuję tato. - Powiedziałam cała uradowana. - Teraz tylko czekać na wyniki. - Mam skrytą nadzieje, że mi się udało. Uważam, że zakręciłam perfekcyjnie. choć nie odważę się to powiedzieć głośno.
- Bez względu na to, czy jest najlepsza, czy nie, musisz poczekać na wyniki końcowe. Jak możesz sam to stwierdzić ? - Usłyszawszy słowa mojej matki, uśmiechnęłam się . - Jednak, Lili, i tak myślę, że zatańczyłaś najlepiej. - Zaśmiałam się,
- Wasza dwójka ciągle mnie chwali. Jestem zażenowana. - Rzekłam i klepnęłam delikatnie moją mamę  . Zaśmialiśmy się .
- Kochanie,  wracajmy do domu ! - Odwróciłam się na dźwięk tych słów. Wiedziałam do kogo ten głos należał, a i tak się odwróciłam. Spojrzałam za siebie.
Jessica stała oparta o kule przy swojej mamie. Miała opuszczoną głowę, co twarz zasłaniała blond grzywka na bok. Odwróciłam od niej wzrok, by nie czuła się skrępowana swoim występem i skutkiem wypadku.
    Westchnęłam i przeniosłam wzrok na tatę. Piękna chwila minęła. Chociaż przez 7 minut, znów poczułam się w centrum zainteresowania a nie odwrotnie jak to często bywa. Byłam ich aniołkiem. czterolistną koniczyną, wygranym losem na loterii. I to wszystko znowu zniszczyła ta wstrętna hiena, która całą morde miała wypełnioną botoxem.
- Czy dobrze słyszałam ? Mówiliście o konkursie ? - Powiedziała pani Eva z delikatnym uśmiechem. - Lilianno, bardzo mi przykro. - Powiedziała mama Jessicy z już ledwie zauważalnym uśmiechem. Podniosłam brwi ze zdziwienia. - Tańczyłaś przyzwoicie, i chodź moja córka nie ma praktycznie już szans na wygraną, to ty także. - Powiedziała, dotykając mi ze współczuciem ramie. Wszystkie zaskoczone oczy zostały skierowane w jej bezczelne oczy. - Zauważyłam kilka błędów w twoich ruchach.
- Mamo, przestań. - Powiedziała Jessica w mojej obronie. - ... Nie warto. - A przynajmniej tak myślałam, że w mojej obronie.
Tato odchrząknął. 
- Przestańmy sobie mówić, te nie miłe rzeczy. - Spojrzał z rozgniewaną twarzą na panią Evę. - .. Dobrze to my więc idziemy. - Podszedł i ucałował mnie w czoło, a mamie podarował delikatny pocałunek w policzek. Spojrzał na nią i wychwyciłam to, że chciał coś do niej powiedzieć, ale przerwała mu pani Eva. 
- Chodźmy, po drodze zrobimy zakupy na kolacje. Chyba nie zapomniałeś, że dzisiaj mamy ważnych gości ? -  Tata odwrócił się i zaśmiał. 
- Jakbym mógł ? Cały czas mi o tym przypominałaś. - Wziął ją pod rękę i skierowali się do auta. 
Odwróciłam się do mamy. 
- Mamo, przespaceruje się trochę, przed ogłoszeniem wyników. Muszę odetchnąć. 
- No dobrze, dobrze. To ja w takim razie, pójdę szybko kupić coś na kolację. 
Kiwnęłam głową. 
- To widzimy się za godzinkę. - Powiedziałam całując ją w lewy policzek . Spojrzałam w jej oczy. Zauważyłam w nich smutek. - Mamo.. nie smuć się. 
Pokazała swój wymuszony uśmiech i rzekła. - Niby czemu miałabym być smutna ? - Zaśmiała się i poklepała po ramieniu. - Na pewno wygrasz. - Zdawałam sobie sprawę, z tego czego jest smutna. Jej smutek jest skutkiem spotkania z panią Evą i jej uszczypliwych komentarzy. Głupia małpa. Pokręciłam kretyńsko głową, jakby to miałoby mi ułatwić pozbycie się jej z mojej głowy.
      Odchodząc pomachałam szybciutko mamie i skierowałam się w bardzo dobrze znaną mi uliczkę. Przychodziłam do niej od małego, tylko wtedy kiedy czułam się zagubiona. Woń kwiatów, zielone otoczenie, cisza .. To zawsze podnosiło mnie na duchu. Na samym końcu alejki, znajdował się strumyk. Słońce prawie zachodziło, więc strumyk zapewne połyskiwał wczesnym zmierzchem .
Idąc uliczką, która tonęła w przeróżnych kwiatach, wspominając dawne lata, zauważyłam plakat informującym o wystawie zegarków z jednym budynków po prawej stronie.
- Wstęp darmowy. Zawsze to zbije czas. - Mruknęłam pod nosem i skierowałam się w stronę budynku. 
      Wchodząc po schodach, już od razu zauważałam jak się wyróżniam pośród innych osób. Każdy ubrany jest elegancko i szykownie . Spojrzałam na swój ubiór . Legginsy i biała koronkowa bluzeczka w kwiatki. Westchnęłam. Ściągnęłam pośpiesznie gumkę z włosów i kosmyki włosów schowałam za uszami. No moim zdaniem już lepiej. Uśmiechnęłam się w duchu, za swój kreatywny pomysł. 
Postawiwszy już pierwsze kroki, zauważyłam dużo gablotek z przeróżnymi zegarkami w środku. Od najnowszego modelu aż do najstarszego - zegarka kieszonkowego. 
Nie znam się na zegarkach, ale odróżniałam z pośród innych zegarków, zegarek firmy Patek Philippe. 
       Mój dziadek za życia dużo o nim mówił. Nawet próbował nam wmówić, że sam miał kiedyś jeden, ale ktoś mu ukradł gdy przebywał w Szwajcarii. Zawsze się z tego z mamą śmialiśmy. Dotknęłam palcami gablotki .Brakuje mi jego uśmiechu, opowiadań o  jego przygodach kiedy podróżował po różnych krajach.  Uśmiechnęłam się pod nosem . Ruszyłam przed siebie, uwalniając się od wspomnień. 
Mój wzrok nagle przyciągnęła, migająca żarówka, która była doczepiona na lewym rogu ściany. Powinni to naprawić, nim zwróci to uwagę innych osób . I nagle zgasła na dobre. 
Hmm.. Wychodząc z budynku wspomnę o tym pracownikowi. 
Podeszłam pośpiesznie do gablotki na rogu, która zwróciła moją uwagę swoim czerwonym wystrojem. Dużo osób przy niej stało. ciekawe jaki zegarek w niej jest. Nagle jakiś mężczyzna wyskoczył mi z prawej strony i delikatnie się z nim zderzyłam. 
Podniosłam swój wzrok . On także,  nasze spojrzenia się skrzyżowały. Trzymał w ręku telefon . 
- Przepraszam. - Rzucił pospiesznie i skierował się do wyjścia. - Hallo ? Słyszysz mnie ? Poczekaj chwilkę, nie rozłączaj się. - Odwróciłam się za nim . Swoją lewą ręką, sięgnął do swoich włosów i jak najzwyklej się.. podrapał. Ruszyłam ramionami i skierowałam się wzdłuż korytarza, gdy nagle zauważyłam trzy żarówki, które co chwile się gasiły i zaświecały. Zatrzymałam się zdziwiona. 
- Co jest ? - Powiedziałam pod nosem. Powinni sprawdzić tutaj dokładnie elektryczność, ponieważ coś im tu bardzo szwankuje oświetlenie. 
       Nagle jedna po drugiej zaczęły wybuchać, nosząc za sobą nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Pisnęłam i schowałam głowę w kolanach, które ugięły się pode mną. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się nerwowo . Już w kilka sekund, za sprawą dużej ilości iskier, które powstały na skutek wybuchu żarówek, spadły na zasłony i zaczęły roznosić dym po całym pomieszczeniu. Dopiero po chwili z dymu wyłonił się ogień. Ogień który zaczął pochłaniać wszystko. Wszystko było w ogniu. Rozległ się alarm pożarowy . Słyszałam krzyki kobiet jak i mężczyzn, którzy schylając się zaczęli wybiegać jeden po drugim z pomieszczenia, trzymając pod ręką swoją partnerkę. Firanki zaczęły spadać na podłogę, nie umożliwiając wyjścia z budynku, trzeba było odczekać kilka sekund. Praktycznie nic nie widziałam. Tylko ogień.
       Zakaszlałam. Wyciągnęłam pośpiesznie z małej torebki chusteczkę, przykryłam sobie nią usta i skierowałam się do wyjścia, gdy było to już możliwe. Wybiegając z pomieszczenia, minął mnie ten sam mężczyzna, co kilka minut temu wpadł na mnie. Odwróciłam się zszokowana .
- Proszę pana, tu jest niebezpiecznie! - Krzyknęłam. - Gdzie pan idzie ? 
Stałam i obserwowałam, jak mężczyzna przeskakuje między płomieniami  i kieruje się w głąb budynku. Zaczęły płonąć ściany jak i sufit. Wszystko się osuwało . Dym stawał się coraz gęstszy nie dający swobodnego nabrania powietrza. Po co on tam pobiegł? Po zegarek? Życie jest ważniejsze od zegarka. Jak tak dalej pójdzie to on ... Udusi się. Z przerażeniem obserwowałam, jak sufit zaczął się walić. Usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła, a po chwili krzyk. Serce zabiło mi mocniej. 
      Nie wahając się ani chwili dłużej pobiegłam . Pobiegłam pomóc mężczyźnie którego nie znałam. Pobiegłam, ponieważ wiedziałam, że jak dłużej tak zostanie to się udusi. 
- Gdzie pan jest ?! Proszę mi odpowiedzieć ! - Zakaszlałam. Przycisnęłam chusteczkę do ust. Gdzie on jest ? Paliło mnie w twarz. Dym podrażniał mi oczy, lecz dalej się rozglądałam, do momentu zauważenia leżącego ciała, na którym leżały kawałki sufitu . Krzyknęłam do niego i nie widząc żadnej reakcji pobiegłam do niego omijając płomienie. Pośpiesznie klęknęłam obok niego i zaczęłam nim potrząsać. 
- Ocknij się. Tu jest niebezpiecznie. - Żadnej reakcji. Spojrzałam na jego poranioną dłoń, przy której leżał zegarek . Zegarek który był chyba udekorowany małymi kilkoma brylantami. Schowałam go do torebki. Spojrzałam na mężczyznę. Muszę go wynieść. Zacisnęłam zęby i z całej siły, podniosłam go i oparłam o moje ramie. Przechodząc z nim przez płomienie, kilka razy mi się zsunął. Zatrzymałam się. Kiedy brałam wdechy, nawet te małe to już zaczynałam kaszleć. Jest mi słabo. A on jest.. Za ciężki. 
      Delikatnie położyłam go na zwęglonej podłodze i łapiąc za nadgarstki zaczęłam ciągnąć go w stronę wyjścia. Usłyszałam sygnał straży pożarnej. Odetchnęłam z ulgą. 
Ze zmęczenia zsunął mi się przy drzwiach wejściowych i ciągnąc mnie za sobą niespodziewanie upadłam na niego. Od adrenaliny cała się trzęsłam. Musiałam się uspokoić. 
Zaczęłam wdychać coraz to bardziej czystrzejsze powietrze. Po kilku sekundach, powoli podniosłam głowę i zaśmiałam się widząc jego osmaloną aczkolwiek w dalszym ciągu nieprzytomną twarz. Opuszkami placów, delikatnie dotknęłam jego zranionego policzka. Klepnęłam go delikatnie kilka razy kiedy to. zauważyłam zbliżających się w naszą stronę lekarzy z noszami .  
- Już wszystko dobrze. - Szepnęłam mu do ucha i wstałam widząc kucających wokół nas lekarzy. 
- Ze mną wszytko dobrze. Lecz ten pan jest dalej nieprzytomny. Był w środku przez dłuższy czas. -          Zakaszlałam. Co chwile kaszląc, przypatrywałam się jak podnoszą go i kładą na noszach, by po chwili go schować do auta. 
- Panienka jedzie z nami? - Przez moment się wahałam .
- T-Tak. - Powiedziałam zdezorientowana. Ścisnełam mocniej torebkę, muszę mu oddać zegarek. To przez niego on ryzykował własne życie. Jestem ciekawa dlaczego.
- Lily ? Co ci się stało? - Wchodząc do auta, Odwróciłam się. - Zobaczyłam dym.. A teraz ty cała w popiołu... - Spojrzałam w oczy mojej zdezorientowanej przyrodniej siostrze i krzyknęłam odjeżdżając już praktycznie autem . 
- Powiedz mojej mamie, że mi się nic nie stało! - Złapałam za klamki i zamknęłam drzwi . Usiadłam na wolnym krześle, obok pielęgniarki, która przykładała mu maskę do ust. 




***

























czwartek, 16 czerwca 2016

• OD POCZĄTKU - 1




    Doszłam do wniosku , że Jack kiedy jest skupiony na jeździe, wygląda niesamowicie seksownie. Jego czupryna była w dalszym ciągu w nieładzie. Miałam ochotę usiąść na nim i własnoręcznie ją poprawić. Pokusa może i była wielka, ale moją uwagę niespodziewanie zwrócił grzmot. 
    Spojrzałam za szybę samochodu. Z nieba zaczął kropić lekki deszcz.
Niebo się zachmurzyło, widać było zbliżające się czarne chmury. Zaczęło mocno padać. Oparłam się głową o szybę samochodu i wsłuchałam się w dźwięk roztrzaskujących się kropelek wody. Ludzie w pośpiechu,  zaczęli uciekać do swoich domów byleby nie zmoknąć od deszczu, lub w gorszym wypadku przeziębić się.
Rośliny i liście drzew ugniatały się pod ciężarem kropel.

    Odwróciłam wzrok i skierowałam go znowu na Jacka. Pomimo pogody, dalej był skupiony i zapatrzony na jezdnie. Delikatnie się uśmiechnęłam. Jack.. Mój Jack.. Ty odganiasz ode mnie każdą burze.











KILKA MIESIĘCY PRZED..




   Podeszłam z torbą zawieszoną na ramieniu i przeczytałam informację, znajdującą się na plakacie.

- Eliminacje do IX Międzynarodowego Konkursu Baletowego. - Przeczytawszy to wzięłam głęboki oddech. Dam rade. Wierze w siebie. Przechodziłam przez gorsze rzeczy. Ostatni raz poprawiłam zawieszoną o ramię torbę i pewnym siebie krokiem weszłam do budynku.



***



Torba o mało co nie spadła mi z ramienia, kiedy zauważyłam wielki tłum ludzi . Nie. Jednak nie dam rady . Ich wszystkich jest  zbyt wiele, żebym mogła się przez nich przedostać do finału. Odwróciłam się w celu natychmiastowej ewakuacji z owego pomieszczenia .

- Lily ! - Automatycznie się zatrzymałam i odwróciłam powoli głowę. Poczułam się jak dziecko, jak dopiero co zostało przyłapane na gorącym uczynku. Spojrzałam na dwie zbliżające się w moim kierunku postacie. Ugh.. Jak na złość.
- Cześć tato, cześć Jessica. - Powiedziałam nieśmiale i zbliżyłam się do mężczyzny w średnim wieku, u którego pojawiły się już kilka siwych włosów, ale zostały sprytnie schowane pod kapeluszem.
- Lily coś się stało ? - Spytała zatroskanym aczkolwiek zaciekawionym tonem Jessica.
Zamrugałam zdezorientowana tym pytaniem . Tato spojrzał na mnie zdziwiony i ruszył głową w kierunku drzwi . -   Zamierzałaś wyjść na zewnątrz, prawda ?
- Nie. Absolutnie. Po prostu sobie chodziłam .. Tu i tam. - Odpowiedziałam nerwowo. - Przecież zaraz rozpoczną się eliminacje. - Zaśmiałam się i spostrzegłam, że Jessica patrzy na mnie nie ufnie.
- Ach tak ? A wyglądało to trochę inaczej . - Powiedziała przeciągając ostatni wyraz. - Wyglądało to tak jakbyś..- Przerwał jej tata
- Dobra koniec tych pogaduszek, choć skarbie już. Musze przecież znaleźć najlepsze miejsce, aby was dokładnie widzieć. - Powiedział uszczęśliwiony. - Macie dać dzisiaj z siebie jak najwięcej, będę was dumnie obserwował .
Kiedy odchodzili tata rzucił mi na odchodnym uśmiech i skupił swoją uwagę na Jessice.
Jeszcze przez chwile oglądałam ich oddalające się sylwetki.  Westchnęłam. Poprawiłam po raz ostatni torbę, przybrałam moją wojowniczą minę i skierowałam się w stronę szatni dla uczestniczek.



***



    Wychylając się za kurtyny, szukałam wzrokiem mojej mamy.
Przez dłuższą chwile nie mogąc ją znaleźć zaniepokoiłam się .
"Nie przyszła ?", "Może coś się jej stało".  Miałam różne myśli, ale ona siedziała tam.. Siedziała i  czekała na moją kolej .
Siedziała rząd wyżej, tam gdzie siedział tata i mama Jessicy po lewej.

     Moja mama spotkała tatę po raz pierwszy, kiedy to zatrudniła się w jego firmie jako jego osobista sekretarka. Tato w międzyczasie był już żonaty. Z tego co mi mama mówiła, tata aktualnie przechodził kryzys w związku i nie przebywał zbyt często w domu. Kiedy mógł to pracował do późna albo nocował w własnym gabinecie na sofie. Wtedy właśnie, mama musiawszy pracować w nadgodzinach, przechodziła koło jego gabinetu i zauważywszy go zasypiającego na biurku, przyniosła mu kawę. W ten sposób zaczęła się ich znajomość, a później romans. Tata chciał się rozwieść ale w pewnym momencie po dowiedzeniu się, że moja mama i Jessicy mama jest w ciąży, wszystkie plany legły w gruzach. Nawet po pojawieniu się mnie na świecie a nieprędko po mnie, mojej młodszej o kilka miesięcy przyrodniej siostry, Jessicy, tato zrezygnował z rozwodu i obiecał utrzymywanie i opiekowanie się mną a także Jessicą. Obietnice dotrzymał do dziś.

   Usłyszawszy oklaski, swój wzrok skupiłam na mojej siostrze, która aktualnie wchodziła na scenę.
Swój występ zaczęła krokiem pas de bourrée, już miała wykonać soubresaut, gdy nagle upadła. Za daleko był odstęp miedzy kostkami. Miotały mną emocje. Ale wiedziałam, że nie mogę tam wejść i jej pomóc, teraz liczą się punkty. Wstań Jessica, wstań. 

Jednak ona leżała tam i trzymała się o kostkę. Czyżby ... skręciła ? 
- Dziękujemy za występ. - Powiedział jeden z jury i machnął na jakiegoś chłopaka, dając mu znać, by podszedł do dziewczyny i jej pomógł. Spojrzałam na Jessice, która ze wstydu nie miała odwagi podnieść głowy. 
Jury zapisały swoje oceny w notesikach i zerknęli na listę kandydatek.
Została tylko jedna kandydatka.
- Siostro, byłaś świetna. - Rzekłam kiedy Jessica, oparta o ramie chłopaka, mnie minęła . Zatrzymała się, spojrzała na mnie z bolesnym wzrokiem i skierowała do szatni. Odwróciłam się w jej kierunku, zdziwiona tą reakcją. Już miałam ją zawołać, kiedy to usłyszałam swoje imię i nazwisko. 
- Ostatnia uczestniczka konkursu, #29 Liliana Specter. - Wzięłam głęboki oddech, ułożyłam ręce w stylu arrondi i ruchem temps levé skoczyłam na sale.



  


    ***







wtorek, 14 czerwca 2016

• PROLOG


     Przyłożył swoją dłoń do mojej twarzy . Mimowolnie uśmiechnęłam się, czując jego dotyk na policzku. Wędrował po niej tak, jakby studiował jakiś nieznany horyzont. Patrząc z delikatnym uśmiechem na jego twarz, zauważyłam, że końcówki jego ust podniosły mu się ku górze. Delikatnie zaczęłam podnosić się na palcach. 
Nagle zadzwonił jego telefon komórkowy. Westchnęłam w duchu.
 Nie chciałam, aby odbierał, lecz sprzeciwiłam się emocjom i odpowiedziałam .
 - Odbierz.
 Widząc, że go nie przekonałam do odebrania, powtórzyłam.
- Odbierz to może być coś ważnego.
On niechętnie, ale odsunął się ode mnie i odebrał telefon.
 - Słucham. - Machnął mi palcem dając znać, że odchodzi na chwile do salonu. Obserwowałam jego oddalającą się sylwetkę. Miał na sobie szare dresy i zwykłą białą koszulkę z krótkim rękawem.
Trzymając telefon w prawej dłoni, sięgnął lewą dłonią do swojej czarnej jak węgiel czupryny i podrapał się . Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy już zniknął mi z pola widzenia, rozciągnęłam się jak kotka po czym wzięłam gumkę która była na nadgarstku i związałam włosy w wysoki kucyk. Po okiełzaniu swoich włosów,  skierowałam się ku schodom.
     Powędrowałam po schodach, przy tym zabawiając się lekko moją nową sukienką. Podobała mi się bo przy każdym, nawet najmniejszym ruchu falowała wokół moich ud. Wchodząc do kuchni, niezdarnie otworzyłam drzwi i łokciem zapaliłam światło. Wtedy zauważyłam, że ktoś siedzi w fotelu odwróconym do tyłu. Fotel się przekręcił, a moim oczom ukazała się Jessica, moja siostra. A ściślej mówiąc, moja siostra przyrodnia. Oparłam się o ścianę i westchnęłam.
 - Nie miałaś być dzisiaj z mamą, na wystawie ? - Spytałam ją z ledwie widocznym uśmiechem.
 Wzięła łyk kawy którą trzymała w białym kubku z wygenerowanym napisem "Get shit done."
- Lily, siostrzyczko. - Uśmiechnęła się i pokazała mi swoje bialuśkie i równiutkie ząbki. Widząc jej uśmiechniętą buzie, mimowolnie także się uśmiechnęłam i podeszłam do niej .
 - Z mamą ? Proszę Cie, ledwo się urwałam. Gdyby mi tata nie pomógł to..- Zauważyłam, że ma na sobie swoje nowe baletki, więc instynktownie jej przerwałam.
 - Zamierzasz ćwiczyć ? - Spytałam się .
 - No oczywiście. A po co innego zakłada się baletki ? - Syknęła z poirytowania. Uśmiech zszedł mi z twarzy tak szybko, jak Jessice minął nastrój.

Odkąd pamiętam, ja razem Jessicą uwielbialiśmy balet.
Jako małe łapaliśmy się każdego możliwego konkursu, byleby się wybić. Pamiętam jak razem z Jessicą, tata zabrał nas do Opery na spektakl "Królewna Śnieżka". Wtedy mając 5 lat, po raz pierwszy poczułam wielką miłość do tego tańca. Nie musiałam tatę długo namawiać, od razu się zgodził widząc w moich oczach płomień. Mój pierwszy występ miałam w wieku 6 lat. Grałam słoneczko . Zatańczyłam perfekcyjnie nie robiąc ani jednego błędu. Pamiętam do teraz zdziwienie moją perfekcją, mojej nauczycielki. Od tamtego występu dostawałam cały czas główne role. Jessica przyszła dopiero na mój trzeci występ, gdzie widząc mój entuzjazm podczas tańca i energie , także zakochała się w tym tańcu. Od tamtej pory zawsze ze sobą rywalizowaliśmy, ale tylko podczas ćwiczeń lub występów. Balet kocham do dziś, ćwiczę sześć razy w tygodniu szykując się do Finału IX Międzynarodowego Konkursu Baletowego. Dzięki ciężkiej pracy, udało mi się przejść eliminacje, niestety Jessice nie. Podczas swojego pokazu przewróciła się i skręciła kostkę. Dzięki Bogu, to nie było mocne skręcenie, które uniemożliwiłoby jej kontynuowanie tańca.
W tym dniu także, poznałam dyrektora tego budynku .
- Lekarz zabronił ci ćwiczyć przez co najmniej trzy tygodnie. Minął dopiero pierwszy. Martwię się o ciebie. - Powiedziałam z czułością. Spojrzała na mnie i przez chwile widziałam w jej niebieskich oczach złe iskierki.
- Pomożesz mi jeżeli zrezygnujesz z finału. - Powiedziała poważnym tonem . Wpatrywałyśmy się przez chwile w siebie w ciszy, po czym Jessica wybuchła śmiechem .
- Żartuje, żartuje. Nie bądź aż tak poważna. - Szturchnęła mnie delikatnie w ramie.
Zaczęliśmy się śmiać, do chwili kiedy usłyszałam stukanie w ścianę.
To był on. Opierał się o ścianę i patrzył na nas z sympatią.
- Przeszkadzam ? Mogę poczekać. - Powiedział z uśmiechem . Już chciałam mu odpowiedzieć, kiedy to ubiegłą mnie Jessica. 
- Nie, nie, ja już wychodzę. - Podniosła się i skierowała się do drzwi, przy których stał  .- Idę ćwiczyć. - Rzuciła przez ramie i mrugnęła do mnie .
- Nic mi się nie stanie, dłużej nie wytrzymam bez tańca. Znasz mnie. - Zatrzymała się przy nim . - Do następnego. - Powiedziała i wyszła.
Poczekałam, aż zamknie drzwi i wtedy zapytałam .
 -Stało się coś? - Zapytałam tak cicho, że ledwie ja słyszałam swój głos.
- Nic ważnego, muszę po prostu jechać w miejsce kiedy przed pożarem stał mój budynek . Ten budynek w którym odbywała się wystawa, kiedy miałaś przerwę w konkursie. - Kiwnęłam mu porozumiewawczo głowa, że rozumiem . Po chwili odpowiedziałam .
 - Mogę z tobą jechać. Powspominam jak to uratowałam cię z pożaru, narażając przy tym swoje życie. - Powiedziałam z udawanym westchnięciem.
 Zaśmiał się .
 - Będziesz mi to przypominać do końca życia, jak to uratowała mnie przypadkowa dziewczyna a nie odwrotnie ? - Powiedział powoli zbliżając się do mnie. Instynktownie, także zaczęłam się do niego zbliżać.
- Żeby nie było, od razu mówię, że to był najlepszy dzień jak do teraz w moim życiu. - Powiedziałam szepcząc. Spojrzał na mnie zaskoczony .
 - Najlepszy ? Co w tym takiego fajnego ? - Zaśmiał się i przyciągnął do siebie. Po chwili dodał. - Ja czuje się tym skrępowany .
Patrzyłam w jego usta jak zahipnotyzowana. Na każdy najmniejszy ruch, najmniejszy gest.
Nasze usta dzieliło już kilka milimetrów.

 - Gdybym Cię, wtedy nie uratowała, to byśmy się nigdy nie spotkali i nie pokochali. - Słysząc moje słowa, przyciągnął mnie z całej siły do siebie i przycisnął swoje usta do moich.

***